Pół roku później
Przygotowania do ich ślubu szły pełną parą. Dwa tygodnie temu muzułmanin obchodził swoje dwudzieste pierwsze urodziny. Datę ślubu wyznaczyli na 14 lutego, z racji, że żadne z nich nigdy nie obchodziło walentynek uznali, że ta data będzie magiczna.
- Sala zamówiona? - pytała poddenerwowana matka szatyna.
- Tak mamo - odparł z uśmiechem.
- Zaproszenia porozsyłane? - szatyn przytaknął.
- Przed swoim ślubem się tak nie denerwowałam - zaśmiała się - Orkiestra? Jedzenie? Kwiaty?
- Mamo, uspokój się proszę - powiedział niezadowolony chłopak - Wszystko dopięte na
ostatni guzik, nie martw się.
- Ile ty masz lat skarbie? - z pytaniem zwróciła się do narzeczonej swojego syna.
- Dziewiętnaście proszę pa.. mamo - odpowiedziała zmieszana.
- Byłam dokładnie w twoim wieku kiedy wychodziłam za mąż - poklepała brunetkę po twarzy - Kiedy doczekam się wnuków?
Brązowooka zakrztusiła się napojem, który właśnie piła, po czym wymusiła uśmiech, jednak z jej oczu popłynęły łzy.
- Przepraszam na chwilę - powiedziała i udała się do toalety.
- Zadzwonię jeszcze w parę miejsc, a ty idź do niej - powiedziała łagodnym tonem kobieta, i wyszła na ogród.
Brunetka siedziała pod drzwiami łazienki. Przez intensywny płacz, nie mogła złapać oddechu. Dławiła się łzami, a jej ciało płonęło. Po jej myślach chodził dzień, którego nie zapomni do końca swojego życia.
- Byłam dokładnie w twoim wieku kiedy wychodziłam za mąż - poklepała brunetkę po twarzy - Kiedy doczekam się wnuków?
Brązowooka zakrztusiła się napojem, który właśnie piła, po czym wymusiła uśmiech, jednak z jej oczu popłynęły łzy.
- Przepraszam na chwilę - powiedziała i udała się do toalety.
- Zadzwonię jeszcze w parę miejsc, a ty idź do niej - powiedziała łagodnym tonem kobieta, i wyszła na ogród.
Brunetka siedziała pod drzwiami łazienki. Przez intensywny płacz, nie mogła złapać oddechu. Dławiła się łzami, a jej ciało płonęło. Po jej myślach chodził dzień, którego nie zapomni do końca swojego życia.
Wszystko zdarzyło się rok temu
" - Zabij mnie, przynajmniej będziesz miał spokój, a ja nie będę musiała Ciebie oglądać - syknęła spluwając mu na twarz.
Szatyna zdenerwowało i jednocześnie zabolało jej zachowanie. Chwycił ją za włosy szarpiąc gwałtownie. Dziewczyna zaczęła krzyczeć i płakać aby przestał jednak on się tym nie przejmował.
- Masz być posłuszna - powiedział uderzając ją w twarz i rzucając na podłogę - I robić to co chcę.
Usiadł na niej zadając kolejne bolesne ciosy. Bił ją po twarzy, brzuchu i każdym innym możliwym miejscu. "
W tym samym czasie szatyn również usiadł pod drzwiami łazienki. Pukał do drzwi, prosząc aby dziewczyna otworzyła. Wiedział, że przypomina sobie moment, kiedy uderzył ją na tyle mocno, że straciła dziecko.
- Kochanie, nie możesz się wiecznie o to obwiniać - mówił, a po jego policzkach popłynęły łzy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to jego wina.
- To było nasze dziecko - powtarzała, wydając z siebie przeraźliwe dźwięki załamania - Dziecko, którego nie ma i nie będzie...
Zdenerwowany muzułmanin pociągnął mocno za drzwi, które w efekcie wypadły z zawiasów. Przerażona dziewczyna zaczęła krzyczeć, po czym położyła się na ziemi, pogrążając się w żałosnym płaczu.
- Posłuchaj mnie uważnie - chwycił jej twarz w dłonie, mocno do siebie przytulając - Do niczego cię nie zmuszam, będę czekać na twoją decyzję tak długo jak będziesz tego wymagała, nie martw się - pocałował ją delikatnie, po czym wziął na ręce zanosząc do łóżka.
- Naprawdę? Będziesz czekał? - uśmiechnęła się przez łzy.
- Tak - odparł - A teraz odpocznij, i nie denerwuj się, przecież za niecały miesiąc mamy ślub - ponownie ją pocałował
__________________________________
Wiem, że znowu wszystko zaniedbałam. Mam bardzo dużo na głowie.