czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział czterdziesty szósty

Pół roku później

Przygotowania do ich ślubu szły pełną parą. Dwa tygodnie temu muzułmanin obchodził swoje dwudzieste pierwsze urodziny. Datę ślubu wyznaczyli na 14 lutego, z racji, że żadne z nich nigdy nie obchodziło walentynek uznali, że ta data będzie magiczna. 

- Sala zamówiona? - pytała poddenerwowana matka szatyna.

- Tak mamo - odparł z uśmiechem. 

- Zaproszenia porozsyłane? - szatyn przytaknął.

- Przed swoim ślubem się tak nie denerwowałam - zaśmiała się - Orkiestra? Jedzenie? Kwiaty? 

- Mamo, uspokój się proszę - powiedział niezadowolony chłopak - Wszystko dopięte na 
ostatni guzik, nie martw się. 

- Ile ty masz lat skarbie? - z pytaniem zwróciła się do narzeczonej swojego syna.

- Dziewiętnaście proszę pa.. mamo - odpowiedziała zmieszana.

- Byłam dokładnie w twoim wieku kiedy wychodziłam za mąż - poklepała brunetkę po twarzy - Kiedy doczekam się wnuków? 

Brązowooka zakrztusiła się napojem, który właśnie piła, po czym wymusiła uśmiech, jednak z jej oczu popłynęły łzy. 

- Przepraszam na chwilę - powiedziała i udała się do toalety.

- Zadzwonię jeszcze w parę miejsc, a ty idź do niej - powiedziała łagodnym tonem kobieta, i wyszła na ogród. 

Brunetka siedziała pod drzwiami łazienki. Przez intensywny płacz, nie mogła złapać oddechu. Dławiła się łzami, a jej ciało płonęło. Po jej myślach chodził dzień, którego nie zapomni do końca swojego życia. 


Wszystko zdarzyło się rok temu

- Zabij mnie, przynajmniej będziesz miał spokój, a ja nie będę musiałCiebie oglądać - syknęła spluwając mu na twarz.

Szatyna zdenerwowało i jednocześnie zabolało jej zachowanie. Chwycił ją za włosy szarpiąc gwałtownie. Dziewczyna zaczęła krzyczeć i płakać aby przestał jednak on się tym nie przejmował. 

- Masz być posłuszna - powiedział uderzając ją w twarz i rzucając na podłogę - I robić to co chcę.

Usiadł na niej zadając kolejne bolesne ciosy. Bił ją po twarzy, brzuchu i każdym innym możliwym miejscu. " 

W tym samym czasie szatyn również usiadł pod drzwiami łazienki. Pukał do drzwi, prosząc aby dziewczyna otworzyła. Wiedział, że przypomina sobie moment, kiedy uderzył ją na tyle mocno, że straciła dziecko.

- Kochanie, nie możesz się wiecznie o to obwiniać - mówił, a po jego policzkach popłynęły łzy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to jego wina.

- To było nasze dziecko - powtarzała, wydając z siebie przeraźliwe dźwięki załamania - Dziecko, którego nie ma i nie będzie...

Zdenerwowany muzułmanin pociągnął mocno za drzwi, które w efekcie wypadły z zawiasów. Przerażona dziewczyna zaczęła krzyczeć, po czym położyła się na ziemi, pogrążając się w żałosnym płaczu.

- Posłuchaj mnie uważnie - chwycił jej twarz w dłonie, mocno do siebie przytulając - Do niczego cię nie zmuszam, będę czekać na twoją decyzję tak długo jak będziesz tego wymagała, nie martw się - pocałował ją delikatnie, po czym wziął na ręce zanosząc do łóżka.

- Naprawdę? Będziesz czekał? - uśmiechnęła się przez łzy. 

- Tak - odparł - A teraz odpocznij, i nie denerwuj się, przecież za niecały miesiąc mamy ślub - ponownie ją pocałował 


__________________________________

Wiem, że znowu wszystko zaniedbałam. Mam bardzo dużo na głowie.